W swojej miłości do jazzu Karolina Szewc z sukcesem łączy serce z umysłem, organizatorski talent z artystycznym, a przede wszystkim — różne pokolenia twórców, rodzaje muzyki i gatunki sztuki współczesnej. Jazz wybrała na temat pracy dyplomowej z socjologii. Muzyka to także motyw przewodni każdej następnej lub równoległej pracy artystki: edukatorskiej podczas prowadzenia „Poranków jazzowych” w Kinie Muranów, zapoznawania z muzyką dzieci w warszawskim przedszkolu i pracy kuratorskiej. A pasja do poezji i śpiewu zaowocowały napisaniem tekstu dla śpiewanej przez Grażynę Auguścik kompozycji Jarosława Bestera i kontynuacją poetyckiej twórczości.
Kiedy cztery lata temu tworzyłaś scenę JazzState i okazało się, że jest otwarta na utalentowanych ludzi znosząc bariery sztywnych kryteriów, to perły same przypłynęły do Ciebie. Skąd tak magnetyczna siła w Twoim projekcie?
Muzyka sama w sobie nie daje sensu życia, ale intencje, które w nią wkładamy już tak. Dla mnie JazzState ma sens, jeżeli to przestrzeń budowana na dialogu. Celowo używam słowa „budowana”, a nie „zbudowana”, gdyż relacje należy nieustannie pielęgnować. Uważam, że każda dziedzina sztuki, a tym bardziej ta, w którą wpisana jest praca zespołowa, potrzebuje miejsca dla eksperymentu. Takiego, które nie marginalizuje nikogo ze względu na wiek, płeć, bądź muzyczne doświadczenie i sukcesy.
JazzState jest już sceną znaną i docenianą za prezentowanie młodych talentów. A Twój rozpoznawalny styl pracy to nowatorskie, niekonwencjonalne podejście do twórców, uwolnione ze schematów w branży muzycznej.
JazzState według mojego zamysłu ma służyć jednoczeniu ludzi. Ma być tyglem, w którym spotykają się artystki i artyści z różnych estetyk w obrębie jazzu i muzyki improwizowanej i różnych pokoleń. Miejscem, w którym muzyczna rozmowa odbywa się w szacunku, a każdy czuje się do niej zaproszony. Talent jednej osoby nigdy nie zaszkodzi drugiej. Może jedynie wesprzeć, inspirować. Dzięki temu środowisko muzyczne może poznawać się oraz integrować. A słuchacze obcują z bytem, który jest żywy i ewoluuje.
Scena przyciągnęła także tych wybitnych i znanych muzyków…
To wielki przywilej, że mogę współpracować z tyloma wspaniałymi artystkami i artystami. Myślę, że to rezultat otwartości wobec ludzi i mojej nieposkromionej ciekawości ich oraz muzyki, którą tworzą. Poznaję przede wszystkim ogromnie wiele artystek i artystów młodego pokolenia. Oni szczególnie potrzebują miejsca dla siebie, w którym nic i nikt ich nie krępuje, w którym zawiązują muzyczne relacje.
Prawdziwe perły z jednej strony, a z drugiej — ocean możliwości. To scena otwarta na eksperymentowanie, zapraszająca do improwizowania podczas jam sessions. Mają wyjatkowe znaczenie, chociaż ich czas przychodzi zwykle po głównym koncercie. I wszyscy na to wręcz uroczyście czekają. Dlaczego?
Traktuję jazz jak ruch społeczny. Poświęciłam temu zagadnieniu uwagę w mojej pracy: „Jazz w Polsce jako ruch społeczny. Lata 1945–1980.” Każdy ruch społeczny ma swoje rytuały. Jednym z nich są właśnie jam sessions — kolektywna improwizacja — podczas których tworzy się i rezonuje z publicznością esprit de corps, czyli inaczej mówiąc, duch koleżeństwa. To jest magia tej muzyki. Stąd jam sessions są oczkiem w mojej głowie.
Sama siebie nazywasz Poławiaczką Pereł, a oficjalnie zdobyłaś tytuł Anioła Jazzu. Opowiedz o tym i o innych sukcesach Twojego projektu. Od samego początku scena JazzState zdobywała w branży nagrody.
To prawda. W poprzednim roku magazyn Jazz Forum umieścił mnie w gronie dziesięciu Aniołów Jazzu. Na samym początku powstania sceny, bo w 2018 roku, JazzState uznana została przez redakcję magazynu JazzPRESS za jedno z pięciu najważniejszych wydarzeń jazzowych w Polsce. Niedawno wyróżniono ją drugim miejscem w kategorii Klub Roku w Ankiecie Krytyków JAZZ TOP 2020 magazynu Jazz Forum, a rok wcześniej została ogłoszona najlepszą sceną jazzową w Polsce.
Podkreślam, że to sukcesy całej społeczności JazzState — wszystkich, którzy choćby na okruch chwil wpisali się w życie tej sceny. Czuję za to olbrzymią wdzięczność, a dzięki wdzięczności życie staje się bardziej soczyste. Docenianie naszej pracy zasila mnie w dodatkową energię do działania.
Ale jej pierwotne źródło wypływa z pasji?
Moją misją i największym pragnieniem serca jest jednoczyć ludzi w sztuce i poprzez sztukę. Zuchwałe to z mojej strony marzenie, aby być Poławiaczką Pereł. O co mi chodzi? Aby ze smaków, zapachów, kształtów, oddechów wspomnień dawnej bohemy wybudować fundament pod bohemę, która tworzy się na naszych oczach, z nas, tutaj i teraz. To jest właśnie poławianie pereł. Nie jako elitarny krąg, a swobodna przestrzeń spotkań i dialogu dla wszystkich tych, dla których kultura jest ważna i potrzebują jej dla pełni swojej egzystencji i współistnienia. Jestem więc dla tych, którzy dzięki sztuce pragną czuć się wyjątkowo, czyli dla nas wszystkich. Piękne życie nie jest zarezerwowane dla wybrańców, a dla każdego.
Miejsce, w którym do końca zeszłego lata można było uczestniczyć w JazzState jest wyjątkowe dla sceny kulturalnej Warszawy. Tchnęłaś nową energię w historyczne mury Klubu SPATiF. Taki był Twój plan?
Tak. Tutaj też potrzebuję powiedzieć o Klubie SPATiF w Warszawie, który stał się przyjaznym domem dla JazzState. W SPATiFie czuję ducha dawnej bohemy, czuję twórczą aurę. I mam również radość współpracować ze wspaniałymi ludźmi, którzy dają mi pełną wolność w działaniu oraz inspirują do rozwoju. Dziękuję całej załodze SPATiFu za to zaufanie.
Młodzieńczo świeża, dobra energia towarzyszy Ci od początku projektu. Dosłownie opiekujesz się nią troszcząc o jakość relacji budowanych na wartościach. Cenne to dla twórców w świecie podporządkowanym prawom rynku, ale też wymaga ogromnej siły charakteru. Jak radzisz sobie teraz, kiedy jest jeszcze trudniej niż zwykle?
Aktualnie, w pandemicznym czasie, ogromnie tęsknię za JazzState w SPATiFie — za muzyką, spotkaniami, rozmowami, radosnym gwarem. Jestem jednak spokojna o przyszłość JazzState, gdyż relacje w obrębie tej sceny tworzone są na trwałym fundamencie — pasji, prawdy i szczerości. Nie są to relacje na jeden koncert, jedno jam session, ale relacje na lata. Wokół JazzState jest piękna społeczność, gdyż tych wartości nie tłamsi kurz trudnych doświadczeń. Wiem, że gdy okoliczności na to pozwolą, spotkamy się szczęśliwi i stęsknieni za sobą.
Z Karoliną Szewc rozmawiała Magdalena Krowicka.