Galeria Apteka Sztuki

Baner z okazji 150 wystawy jubileuszowej
Ile warte są dla Ciebie wartości? Utwórz zlecenie stałe dla Galerii Apteka Sztuki

Aktualności

W Galerii "Apteka Sztuki"

Sztuka

Wystawy w Galerii "Apteka Sztuki"

Wywiady

Rozmowy o sztuce

ZAZ

Stowarzyszenie Otwarte Drzwi

Lab

Laboratorium graficzne

Eventy

Współorganizacja wydarzeń

Kultura

Wydarzenia kulturalne

Media

Piszą o nas

Weronika Naszarkowska-Multanowska

Klara Naszarkowska

Malarstwo bez cienia wiśni

Czarne wiśnie nie rzucają cienia, bo absolutnie nie czują takiej konieczności. Gwasze Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej to sztuka pozbawiona jakichkolwiek zobowiązań wobec rzeczywistości, to radość z życia koloru.

Właśnie życie i kolor wydają mi się kategoriami najpojemniej ujmującymi istotę tej sztuki, co więcej – każdy z obrazów artystki prowadzi w swoich ramach całkiem przecież bujny żywot – to nieustający dialog między tradycją cytowanych arcydzieł a domową codziennością, między potocznością a niezwykłością, między ornamentalnym opisem a wartką akcją, miarowym rytmem a rytmicznym bezmiarem. 

Kiedy Weronika Naszarkowska-Multanowska z rektorskim wyróżnieniem kończy warszawską Akademię Sztuk Pięknych znaczna część środowiska artystycznego, w odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego, bojkotuje oficjalne galerie. Młoda artystka podejmuje trudną decyzję o przyłączeniu się do protestujących, nie wystawia swojego malarstwa. Pracuje jako scenografka; i nawet jeśli związek z teatrem jest epizodem niedługim, to z pewnością znaczącym dla dalszego rozwoju sztuki artystki, przede wszystkim – koncepcji malarskiej przestrzeni.

Kilka lat później Weronika Naszarkowska-Multanowska zaprezentuje swoje malarstwo w Brukseli na pierwszym po 1989 roku zagranicznym przeglądzie młodej polskiej sztuki. Kolejne dekady przyniosą ponad trzydzieści wystaw indywidualnych od Maroka po Anglię, od Włoch po Francję oraz niezliczone pokazy krajowe. Niezależnie od ekspozycyjnych kontekstów, wielką siłą jej sztuki pozostaje swoboda malarskiej wypowiedzi.

Gwasze i akwarele Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej tworzone są lekko, parafrazując Szymborską można by powiedzieć, że nikt nie posądziłby ich o zmianę czy wytyczający drogę szkic, sprawiają wrażenie improwizacji podporządkowanej jedynie intuicji. Na tę malarską swadę złożyły się jednak lata artystycznych doświadczeń. 

Malarstwo artystki jest opowieścią prowadzoną kilkoma równoległymi głosami. Wybierając prace, które prezentujemy Państwu w warszawskiej Aptece Sztuki starałem się z bogatego dorobku kilkunastu ostatnich miesięcy pracy Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej wyłonić gwasze pokazujące kluczowe dla Jej malarstwa wątki. Oglądamy więc dialogi malarki z uświęconymi przez kanon historii sztuki dziełami, cytowanymi serio lub z przymrużeniem oka, widzimy niespożytą ornamentalną werwę i wdzięk uproszczonych w rysunku martwych natur, widzimy również tę scenograficznie zaplanowaną malarską przestrzeń, stanowiącą dobrze wyczute tło działania pierwszoplanowych aktorów, niezależenie, czy są nimi oniryczny akt, pąsowa krewetka czy owoc ogrodowego agrestu. 

Osobną historią są malowane przez Weronikę Naszarkowską-Multanowsą akwarele, składające się na wizualny dziennik Artystki. Z jednej strony są one zapisami codziennych doświadczeń, kadrami wywiedzionymi wprost w rzeczywistości, ale szerokość malarskiego widzenia tematów i swoboda pędzla sprawia, że osobista notatka przedzierzga się w ujmująco bezpretensjonalną pochwałę świata. I chyba dlatego mam do nich tak wielką słabość.

Zaskakująco różna jest relacja artystki z rzeczywistością w zależności od medium, którym się w danej chwili posługuje. Malarska autonomia gwaszy zdecydowanie różni się od dziennikowych akwarel, a jednak znając wielkoformatowe malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej bezbłędnie odnajdziemy specyfikę jej gestu na kameralnych w formacie i nastroju relacjach z lekarskich poczekalni, muzealnych holów czy domowej łazienki. 

Dopiero zobaczenie gwaszy i akwarel artystki w jej pracowni uzmysłowiło mi doskonałe wynikanie tych obrazów z przestrzeni, w której są malowane.

Ornamentalna bujność, polifonia deseniów i rytmów stanowi malarskie odbicie urządzenia domu Państwa Multanowskich. Tuż po przejściu progu emowskiego atelier strzeżonego przez dwa rozkoszne pieski, zamarzyłem, żeby choć część nastroju pracowni przenieść do galerii, dając i Państwu możliwość poczucia wynikania sztuki z przestrzeni jej powstawania. Najskuteczniejszym medium tego transferu okazały się fotografie Klary Naszarkowskiej.

O zdjęciach tych Bogna Gniazdowska napisała kiedyś „dźwięczące, jak wersy Białoszewskiego, jak zdania Julii Hartwig” i rzeczywiście, trudno nie dostrzec w tych kadrach zwięzłości i trafności widzenia; to pełen uczucia reportaż o artystycznej pracowni, który – podobnie jak dziennikowe akwarele – znacząco wykracza poza ramy beznamiętnie reporterskiej relacji, to dzieło o dziełach, nowa przestrzeń artystycznej wypowiedzi znaleziona w innej twórczej przestrzeni. Bardzo cieszy mnie, że możemy zaprezentować Państwu wybór wykonanych przez Klarę Naszarkowską zdjęć nie tylko jako dowód osmozy zachodzącej między gwaszami Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej a estetyką jej pracowni, ale także – jako nowy kontekst odczytania tych obrazów. Inną nitkę wywiedzioną z tego samego, barwnego emowskiego motka. 

Malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej z równą swobodą opowiada o codziennych wydarzeniach i niecodziennych spotkaniach. Śliwki lub zasłony dialogują z Henri Matissem, ogrodowe porzeczki z Markiem Rothko, kubek pędzli z Melą Muter, burzowe niebo z Jackiem Sempolińskim, cytryna z Władysławem Strzemińskim, truskawka z Paulem Klee, dywan z Zofią Stryjeńską, a talerz z Amadeo Modiglianim. Najwspanialsze, że dialog ten prowadzony jest bez uprzedzeń, na przyjacielskiej stopie, w pogodnym, swobodnym tonie i – z niemałym poczuciem, na wskroś malarskiego, humoru. 

Paweł Bień

Zdjęcia prac

Wernisaż

Skip to content