Bardzo dobre malarstwo Doroty Zych-Charaziak i Agnieszki Leszczyńskiej, twórczyń z absolutnie innymi doświadczeniami, a jednak pracujących na tej samej szpicy trójkąta Kandinsky’ego. Obie tak różne malarki są lodołamaczami nieznanego. Kruszenie przez artystki nieznanej przestrzeni stawia je w szeregu nowoczesnych, prawdziwych i współczesnych twórców. Dzięki prawdzie, refleksji, doświadczeniu, przeżyciu i prawdziwemu zobaczeniu tego, co – stojący w kolejnych szeregach wspomnianego trójkąta, piramidy poznania i rozwoju – ignorujemy lub czego w najlepszym wypadku biernie wyczekujemy.
Akwarela to malarska technika na papierze – pigment, woda i guma arabska. Historycznie, od niedawna uzyskująca pozycję samodzielnej artystycznej dyscypliny. Wymagająca delikatności i jednocześnie totalnego zdecydowania. Jest jakby wywoływaniem obrazu skończonego – złapanego migawką geniuszu. Cóż, jest perfekcyjnie klarowna i zmienna. Żeby utrzymać tworzenie w ryzach tej wymagającej techniki, nie wystarczy podszept duszy, to zbyt mało, aby dopiąć dobrą akwarelę. Potrzeba krzyku. Zdecydowanie wyraźnego, jednoznacznego komunikatu, klarownej wizji. U Agnieszki ten krzyk, ta wizja, to zamarła cisza. Wspominając lekcję polskiego z warszawskiego liceum – „Pełno nas, a jakoby nikogo nie było.” – zatrzymanie tu i teraz.
Wszyscy znamy te idealne akwarelki przedstawiające włoskie pejzaże zalane słońcem, maksymalnie świecące, pełne białego blasku. Agnieszka nie maluje zalanych słońcem prowincji czy lazurowego skalistego wybrzeża i nie maluje bajek. Jej prace pokazują popołudniowe, wieczorne i nocne skały współczesnych miast. Ciemna akwarela już sama w sobie jest intrygująca: czy to gwasz? Nie, to absolutnie trafione wyczucie granicy technicznej. U Agnieszki światło koncentruje się, stapia w jedno miejsce. To odbicie, refrakcja, refleks, powidok. Agnieszka maluje absolutny bezczas. Jej obrazy są widokami, które można zobaczyć gdy obok naszego ucha wystrzeli armata, wybuchnie bomba. Huk nas ogłusza. Ludzie coś mówią – ruszają tylko ustami. Samochody jadą bezdźwięcznie. Cisza lub jednostajny pisk. Jakbyśmy przeszli przez szybę z jednego świata do drugiego. Zmysłowe wyodrębnienie, wyobcowanie aut. Wtedy czujemy się – a ja z pewnością – osobnym, samotnym, odrębnym bytem. Niczym kropla oderwana od rzeki w czasie krótkiego lotu w wodospadzie. Za chwilę zacznie się życie – bezmiar myśli, emocji, troski, spraw do realizacji „po godzinach”, które skomentujemy w kawiarni. Akwarela.
Dorota Zych-Charaziak nas zobaczyła. Podejrzała. Ukradkiem. To, co właściwie robimy. Dorota fachowiec z najwyższego piętra biurowca artystycznej, technicznej biegłości i fachowości bawi się widzami. Nie tylko dojrzałą techniką malarstwa olejnego, nie tylko formą, ale i spojrzeniem. Jej perspektywa winna nas przyprawiać o dreszcze tak, jak to dzieje się od wieków. Podobnie Bruegel pokazywał ludzi – prawie nikt u niego i u Doroty nie patrzy na widza. Wszyscy są zwróceni plecami, zajęci swoim. Jeżeli znajdzie się jakaś postać frontem, to patrzy poprzez nas, na wskroś, w dal swoich „obłędnych” celów.
Szaman Dorota nas WIDZI, a my jej nie. Ona sama staje się szybą. Formalnie jest to solidna tafla szkła dzieląca dwunaste piętro od śmierci lub kawiarnie od zatracenia. Dorota daje nam możliwość podglądania siebie samych. Dlatego jej obrazy prowokują do wpatrywania się, a nawet gapienia się na nie. Nie można przerwać. Pomiędzy zamknięciem drzwi kawiarni, a zobaczeniem miasta jest ten istotny ułamek sekundy, mignięcie, w którym wszyscy podejmujemy decyzje i kiedy nasz wewnętrzny zamiar zyskuje realną postać. Decyzje nie tylko o obserwacji świata, ale przede wszystkim o świadomym doświadczaniu go tu i teraz w jego pełni. Moim zdaniem taka jest rada na teraz i na przyszłość dla nas od obu malarek, Agnieszki i Doroty.
A od Uczelni rada taka, że pewnie warto nazywać siebie i świat po imieniu. Wyższa Szkoła Ekologii i Zarządzania w Warszawie ma kogo wspierać i o kogo dbać. Bardzo się cieszę, że Galeria Apteka Sztuki może zaprezentować twórczość niezabiegających o rozgłos i skupionych na pracy artystek oraz Uczelnię, która niebawem stanie w szeregu akademii. Galeria dzięki nim po raz kolejny może stać się miejscem, w którym „wszystko zaczyna się od nowa”.
Krzysztof Pułtorak