Wesprzyj nas w naszej misji, tworząc zlecenie stałe: 88 1240 6074 1111 0010 2007 8790
Pozyskane środki przeznaczamy na rozwój Zakładu Aktywności Zawodowej Galerii Apteka Sztuki
Małgorzata Jankowska trawestuje język romantyków niemieckich. Przetwarza jego fragmenty, rozbija na głoski. Wędrowcy, wraki statków, leśne ostępy, powalone drzewa, wreszcie zjawiska atmosferyczne: mgła, pierwszy śnieg, deszcz – repertuar motywów jest znany, ale technika zmienia recepcję. Jankowska tworzy na papierze akwarelą i tuszem. Oszczędność techniczna zdaje się przeczyć gęstej i ekspresyjnej formie. Precyzja rysunku wymaga kalkulacji, wyklucza poprawki, ale zderzona z kipielą form, rozsadzających ramy obrazu, tworzy zaskakującą dychotomię. Jankowska, powodowana czysto sensualną radością obserwacji, otwiera przed widzem gąszcz szczegółów – liści, gałęzi, poroży i dekoracyjnych arabesek. Im bliżej podchodzimy, tym bardziej przytłacza nas ilość kształtów, wyłaniających się z form uprzednio niedostrzeganych. W tym pozornie aleatorycznym i heraklitejskim procesie jest rytm i celowość. Artystka używa różnych perspektyw z wieloma punktami zbiegu. Jej świat jest niezgodny z prawami fizyki newtonowskiej, ale przy powierzchownym oglądzie wpadamy w pułapkę silnej iluzji rzeczywistości. Poddajemy się intuicji, lecz gdy odkrywamy absurdalne, nieraz sprzeczne ze sobą szczegóły – zaburzone proporcje, dynamiczną, falującą perspektywę, która zmusza nasz wzrok do wychodzenia poza, następuje konsternacja i zagubienie w tym kontradyktoryjnym świecie. Jankowska prowadzi z nami subtelną grę również na poziomie symboliki. W sylwetkach dzieci z porożami na głowach, dorastających dziewcząt prowadzących obłaskawione wilki i samotnych wędrowców odczytujemy wielowarstwowe odniesienia zarówno literackie, jak i archetypiczne. Freudowska sensualność, a zarazem jakieś nieuchwytne katastroficzne napięcie mącą idylliczny spokój przyrody. Jankowska zachęca nas do wędrówki. Przeżycie życia w „bezpiecznym, wygodnym miejscu” bez możliwości uzyskania odpowiedzi na najistotniejsze pytania, dotyczące naszej egzystencji, napawa ją grozą. Powołuje się na podróż Herdera, który wyruszył zamieniając pewne w niepewne, ponieważ życie na lądzie zdawało mu się zbyt oddalone od pierwotnej natury, zbyt wygodne i zbyt zindustrializowane, by można w nim było odnaleźć prawdy absolutne, dotyczące jednostki i uniwersum.