IV edycja Konkursu skierowana została do studentów oraz absolwentów kierunków artystycznych szkół wyższych, którzy nie ukończyli 45 lat. Przedmiotem Konkursu są prace z zakresu sztuk wizualnych (malarstwo, rysunek, grafika, rzeźba, fotografia, wideo, instalacja, obiekt, techniki mieszane i własne, a także projekty intermedialne i multimedialne) związane z tematem Konkursu. Celem konkursu, tak jak poprzednich edycji, jest prezentacja postaw artystycznych zarówno wobec otaczającej, jak i odczuwanej rzeczywistości, których wyrazem będą prace wykonane w różnych technikach.
Otwarta na różnorodne media formuła uczestnictwa ograniczona jest jedynie tegorocznym tematem WYBRZMIENIE. Kiedy słyszymy, że coś wybrzmiało – myślimy nie tylko o zakończeniu brzmienia czegoś lub zaprzestaniu bycia słyszalnym. Wybrzmieć to znaczy również zostać usłyszanym, ale też wyrazić coś w sposób szczególny.
Fundacja Rozwoju i Promocji Sztuk Pięknych „iki”, jako organizacja pożytku publicznego od kilku lat zajmuje się promocją i rozwojem sztuk pięknych, kładąc główny nacisk na działania w zakresie sztuk wizualnych. Powstała na gruncie odczuwanego „braku” i chciałaby swoimi działaniami przywrócić głębsze znaczenie sztuki, która nie tylko jest „sama w sobie”, ale która stanowi ważny duchowy czynnik życia społecznego.
Kurator wystawy: prof. Elżbieta Banecka, dr Ewa Szyman
Koordynator wystawy: Krzysztof Pułtorak
Partner Wydarzenia: ZAIKS
Patronat Honorowy: Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie
Czas trwania wystawy: 26.10.2024 do 23.11.2024
Projekt dofinansowano ze środków FPT Stowarzyszenia Autorów ZAiKS
Wstęp wolny.
Weronika Naszarkowska-Multanowska, malarstwo
Klara Naszarkowska, fotografia
Malarstwo bez cienia wiśni
Czarne wiśnie nie rzucają cienia, bo absolutnie nie czują takiej konieczności. Gwasze Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej to sztuka pozbawiona jakichkolwiek zobowiązań wobec rzeczywistości, to radość z życia koloru.
Właśnie życie i kolor wydają mi się kategoriami najpojemniej ujmującymi istotę tej sztuki, co więcej – każdy z obrazów artystki prowadzi w swoich ramach całkiem przecież bujny żywot – to nieustający dialog między tradycją cytowanych arcydzieł a domową codziennością, między potocznością a niezwykłością, między ornamentalnym opisem, a wartką akcją, miarowym rytmem a rytmicznym bezmiarem.
Kiedy Weronika Naszarkowska-Multanowska z rektorskim wyróżnieniem kończy warszawską Akademię Sztuk Pięknych znaczna część środowiska artystycznego, w odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego, bojkotuje oficjalne galerie. Młoda artystka podejmuje trudną decyzję o przyłączeniu się do protestujących, nie wystawia swojego malarstwa. Pracuje jako scenografka; i nawet jeśli związek z teatrem jest epizodem niedługim, to z pewnością znaczącym dla dalszego rozwoju sztuki artystki, przede wszystkim – koncepcji malarskiej przestrzeni.
Kilka lat później Weronika Naszarkowska-Multanowska zaprezentuje swoje malarstwo w Brukseli na pierwszym po 1989 roku zagranicznym przeglądzie młodej polskiej sztuki. Kolejne dekady przyniosą ponad trzydzieści wystaw indywidualnych od Maroka po Anglię, od Włoch po Francję oraz niezliczone pokazy krajowe. Niezależnie od ekspozycyjnych kontekstów, wielką siłą jej sztuki pozostaje swoboda malarskiej wypowiedzi.
Gwasze i akwarele Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej tworzone są lekko, parafrazując Szymborską można by powiedzieć, że nikt nie posądziłby ich o zmianę czy wytyczający drogę szkic, sprawiają wrażenie improwizacji podporządkowanej jedynie intuicji. Na tę malarską swadę złożyły się jednak lata artystycznych doświadczeń.
Malarstwo artystki jest opowieścią prowadzoną kilkoma równoległymi głosami.
Wybierając prace, które prezentujemy Państwu w warszawskiej Aptece Sztuki starałem się z bogatego dorobku kilkunastu ostatnich miesięcy pracy Weroniki Naszarkowskiej Multanowskiej wyłonić gwasze pokazujące kluczowe dla Jej malarstwa wątki. Oglądamy więc dialogi malarki z uświęconymi przez kanon historii sztuki dziełami, cytowanymi serio lub z przymrużeniem oka, widzimy niespożytą ornamentalną werwę i wdzięk uproszczonych w rysunku martwych natur, widzimy również tę scenograficznie zaplanowaną malarską przestrzeń, stanowiącą dobrze wyczute tło działania pierwszoplanowych aktorów, niezależenie, czy są nimi oniryczny akt, pąsowa krewetka czy owoc ogrodowego agrestu.
Osobną historią są malowane przez Weronikę Naszarkowską-Multanowsą akwarele, składające się na wizualny dziennik Artystki. Z jednej strony są one zapisami codziennych doświadczeń, kadrami wywiedzionymi wprost w rzeczywistości, ale szerokość malarskiego widzenia tematów i swoboda pędzla sprawia, że osobista notatka przedzierzga się w ujmująco bezpretensjonalną pochwałę świata. I chyba dlatego mam do nich tak wielką słabość.
Zaskakująco różna jest relacja artystki z rzeczywistością w zależności od medium, którym się w danej chwili posługuje. Malarska autonomia gwaszy zdecydowanie różni się od dziennikowych akwarel, a jednak znając wielkoformatowe malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej bezbłędnie odnajdziemy specyfikę jej gestu na kameralnych w formacie i nastroju relacjach z lekarskich poczekalni, muzealnych holów czy domowej łazienki. Dopiero zobaczenie gwaszy i akwarel artystki w jej pracowni uzmysłowiło mi doskonałe wynikanie tych obrazów z przestrzeni, w której są malowane. Ornamentalna bujność, polifonia deseniów i rytmów stanowi malarskie odbicie urządzenia domu Państwa Multanowskich. Tuż po przejściu progu emowskiego atelier strzeżonego przez dwa rozkoszne pieski, zamarzyłem, żeby choć część nastroju pracowni przenieść do galerii, dając i Państwu możliwość poczucia wynikania sztuki z przestrzeni jej powstawania. Najskuteczniejszym medium tego transferu okazały się fotografie Klary Naszarkowskiej. O zdjęciach tych Bogna Gniazdowska napisała kiedyś „dźwięczące, jak wersy Białoszewskiego, jak zdania Julii Hartwig” i rzeczywiście, trudno nie dostrzec w tych kadrach zwięzłości i trafności widzenia; to pełen uczucia reportaż o artystycznej pracowni, który podobnie jak dziennikowe akwarele – znacząco wykracza poza ramy beznamiętnie reporterskiej relacji, to dzieło o dziełach, nowa przestrzeń artystycznej wypowiedzi znaleziona w innej twórczej przestrzeni. Bardzo cieszy mnie, że możemy zaprezentować Państwu wybór wykonanych przez Klarę Naszarkowską zdjęć nie tylko jako dowód osmozy zachodzącej między gwaszami Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej a estetyką jej pracowni, ale także – jako nowy kontekst odczytania tych obrazów. Inną nitkę wywiedzioną z tego samego, barwnego emowskiego motka.
Malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej z równą swobodą opowiada o codziennych wydarzeniach i niecodziennych spotkaniach. Śliwki lub zasłony dialogują z Henri Matissem, ogrodowe porzeczki z Markiem Rothko, kubek pędzli z Melą Muter, burzowe niebo z Jackiem Sempolińskim, cytryna z Władysławem Strzemińskim, truskawka z Paulem Klee, dywan z Zofią Stryjeńską, a talerz z Amadeo Modiglianim. Najwspanialsze, że dialog ten prowadzony jest bez uprzedzeń, na przyjacielskiej stopie, w pogodnym, swobodnym tonie i – z niemałym poczuciem, na wskroś malarskiego, humoru.
Paweł Bień
Wernisaż wystawy: 4.10.2024, godz. 19:00
Spotkanie z autorkami w ramach Festiwalu Kultury bez Barier „Czy warto zajmować się sztuką?”: sobota – 19.10.2024, godz. 16:00.
Czas trwania wystawy: 4.10 – 20.10.2024
Patronat medialny: Damosfera, BlustreamTV
Koordynatorka: Magdalena Krowicka
Miasto Stołeczne Warszawa
Zapraszamy. Wstęp wolny.
Weronika Naszarkowska-Multanowska, malarstwo
Klara Naszarkowska, fotografia
Malarstwo bez cienia wiśni
Czarne wiśnie nie rzucają cienia, bo absolutnie nie czują takiej konieczności. Gwasze Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej to sztuka pozbawiona jakichkolwiek zobowiązań wobec rzeczywistości, to radość z życia koloru.
Właśnie życie i kolor wydają mi się kategoriami najpojemniej ujmującymi istotę tej sztuki, co więcej – każdy z obrazów artystki prowadzi w swoich ramach całkiem przecież bujny żywot – to nieustający dialog między tradycją cytowanych arcydzieł a domową codziennością, między potocznością a niezwykłością, między ornamentalnym opisem, a wartką akcją, miarowym rytmem a rytmicznym bezmiarem.
Kiedy Weronika Naszarkowska-Multanowska z rektorskim wyróżnieniem kończy warszawską Akademię Sztuk Pięknych znaczna część środowiska artystycznego, w odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego, bojkotuje oficjalne galerie. Młoda artystka podejmuje trudną decyzję o przyłączeniu się do protestujących, nie wystawia swojego malarstwa. Pracuje jako scenografka; i nawet jeśli związek z teatrem jest epizodem niedługim, to z pewnością znaczącym dla dalszego rozwoju sztuki artystki, przede wszystkim – koncepcji malarskiej przestrzeni.
Kilka lat później Weronika Naszarkowska-Multanowska zaprezentuje swoje malarstwo w Brukseli na pierwszym po 1989 roku zagranicznym przeglądzie młodej polskiej sztuki. Kolejne dekady przyniosą ponad trzydzieści wystaw indywidualnych od Maroka po Anglię, od Włoch po Francję oraz niezliczone pokazy krajowe. Niezależnie od ekspozycyjnych kontekstów, wielką siłą jej sztuki pozostaje swoboda malarskiej wypowiedzi.
Gwasze i akwarele Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej tworzone są lekko, parafrazując Szymborską można by powiedzieć, że nikt nie posądziłby ich o zmianę czy wytyczający drogę szkic, sprawiają wrażenie improwizacji podporządkowanej jedynie intuicji. Na tę malarską swadę złożyły się jednak lata artystycznych doświadczeń.
Malarstwo artystki jest opowieścią prowadzoną kilkoma równoległymi głosami.
Wybierając prace, które prezentujemy Państwu w warszawskiej Aptece Sztuki starałem się z bogatego dorobku kilkunastu ostatnich miesięcy pracy Weroniki Naszarkowskiej Multanowskiej wyłonić gwasze pokazujące kluczowe dla Jej malarstwa wątki. Oglądamy więc dialogi malarki z uświęconymi przez kanon historii sztuki dziełami, cytowanymi serio lub z przymrużeniem oka, widzimy niespożytą ornamentalną werwę i wdzięk uproszczonych w rysunku martwych natur, widzimy również tę scenograficznie zaplanowaną malarską przestrzeń, stanowiącą dobrze wyczute tło działania pierwszoplanowych aktorów, niezależenie, czy są nimi oniryczny akt, pąsowa krewetka czy owoc ogrodowego agrestu.
Osobną historią są malowane przez Weronikę Naszarkowską-Multanowsą akwarele, składające się na wizualny dziennik Artystki. Z jednej strony są one zapisami codziennych doświadczeń, kadrami wywiedzionymi wprost w rzeczywistości, ale szerokość malarskiego widzenia tematów i swoboda pędzla sprawia, że osobista notatka przedzierzga się w ujmująco bezpretensjonalną pochwałę świata. I chyba dlatego mam do nich tak wielką słabość.
Zaskakująco różna jest relacja artystki z rzeczywistością w zależności od medium, którym się w danej chwili posługuje. Malarska autonomia gwaszy zdecydowanie różni się od dziennikowych akwarel, a jednak znając wielkoformatowe malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej bezbłędnie odnajdziemy specyfikę jej gestu na kameralnych w formacie i nastroju relacjach z lekarskich poczekalni, muzealnych holów czy domowej łazienki. Dopiero zobaczenie gwaszy i akwarel artystki w jej pracowni uzmysłowiło mi doskonałe wynikanie tych obrazów z przestrzeni, w której są malowane. Ornamentalna bujność, polifonia deseniów i rytmów stanowi malarskie odbicie urządzenia domu Państwa Multanowskich. Tuż po przejściu progu emowskiego atelier strzeżonego przez dwa rozkoszne pieski, zamarzyłem, żeby choć część nastroju pracowni przenieść do galerii, dając i Państwu możliwość poczucia wynikania sztuki z przestrzeni jej powstawania. Najskuteczniejszym medium tego transferu okazały się fotografie Klary Naszarkowskiej. O zdjęciach tych Bogna Gniazdowska napisała kiedyś „dźwięczące, jak wersy Białoszewskiego, jak zdania Julii Hartwig” i rzeczywiście, trudno nie dostrzec w tych kadrach zwięzłości i trafności widzenia; to pełen uczucia reportaż o artystycznej pracowni, który podobnie jak dziennikowe akwarele – znacząco wykracza poza ramy beznamiętnie reporterskiej relacji, to dzieło o dziełach, nowa przestrzeń artystycznej wypowiedzi znaleziona w innej twórczej przestrzeni. Bardzo cieszy mnie, że możemy zaprezentować Państwu wybór wykonanych przez Klarę Naszarkowską zdjęć nie tylko jako dowód osmozy zachodzącej między gwaszami Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej a estetyką jej pracowni, ale także – jako nowy kontekst odczytania tych obrazów. Inną nitkę wywiedzioną z tego samego, barwnego emowskiego motka.
Malarstwo Weroniki Naszarkowskiej-Multanowskiej z równą swobodą opowiada o codziennych wydarzeniach i niecodziennych spotkaniach. Śliwki lub zasłony dialogują z Henri Matissem, ogrodowe porzeczki z Markiem Rothko, kubek pędzli z Melą Muter, burzowe niebo z Jackiem Sempolińskim, cytryna z Władysławem Strzemińskim, truskawka z Paulem Klee, dywan z Zofią Stryjeńską, a talerz z Amadeo Modiglianim. Najwspanialsze, że dialog ten prowadzony jest bez uprzedzeń, na przyjacielskiej stopie, w pogodnym, swobodnym tonie i – z niemałym poczuciem, na wskroś malarskiego, humoru.
Paweł Bień
Wernisaż wystawy: 4.10.2024, godz. 19:00
Spotkanie z autorkami w ramach Festiwalu Kultury bez Barier „Czy warto zajmować się sztuką?”: sobota – 19.10.2024, godz. 16:00.
Czas trwania wystawy: 4.10 – 20.10.2024
Patronat medialny: Damosfera, BlustreamTV
Koordynatorka: Magdalena Krowicka
Miasto Stołeczne Warszawa
Zapraszamy. Wstęp wolny.
Szanowni Państwo,
Mamy zaszczyt zaprosić na uroczyste otwarcie wystawy pt. „Nie pierwszy rzut oka”, które odbędzie się 9 sierpnia 2024 o godzinie 12.00 w Galerii „Apteka Sztuki” Zakładzie Aktywności Zawodowej Stowarzyszenia Otwarte Drzwi. Wystawa prezentowana będzie w ramach Art_SOD_Festival – festiwalu twórczości artystów i miłośników sztuki, którzy na co dzień związani są ze Stowarzyszeniem Otwarte Drzwi: pracowników, podopiecznych, wolontariuszy, stażystów i praktykantów.
Stowarzyszenie Otwarte Drzwi to organizacja pożytku publicznego z blisko 30 letnim doświadczeniem, prowadząca w Warszawie kilkanaście placówek wsparcia w formie stacjonarnej. Rocznie realizuje kilkadziesiąt projektów skierowanych do osób z niepełnosprawnością, długotrwale bezrobotnych oraz dzieci i młodzieży zagrożonych wykluczeniem społecznym. Stowarzyszenie nieustannie dąży do poprawy losu osób potrzebujących – rehabilituje, edukuje, integruje i aktywizuje.
Art_SOD_Festival to próba połączenia sztuki i działania społecznego, w którym każda forma artystyczna jest nie tylko wyrazem twórczej inspiracji, ale także medium łączącym ludzi. Sztuka ma unikalną moc przekraczania granic, jednoczenia różnych światów i tworzenia przestrzeni, w której każdy głos ma znaczenie. Poprzez nasze działania artystyczne pragniemy podkreślić, jak ważne są wspólne wartości, solidarność i wzajemne wsparcie, które tworzą fundamenty odpowiedzialnego i zintegrowanego społeczeństwa.
Wystawa „Nie pierwszy rzut oka” będzie 150. jubileuszową wystawą realizowaną w Galerii „Apteka Sztuki”. Ideą wystawy jest wyjście, kolejny raz, poza schematy i utarte ścieżki, które definiują i hermetycznie zamykają ramy sztuki. Pragniemy doprowadzić do dialogu sztukę profesjonalistów i twórców nieprofesjonalnych. Chcemy eksperymentalnie przekroczyć granice i zintegrować obydwa światy. Przełamywanie konwenansów, wzorców oraz stawianie sobie pytań o płynność przyjętych wytycznych otworzyć może dyskusję, do której Państwa zapraszamy.
Czy mianem artysty, można określać tylko tych twórców, którzy mają artystyczne wykształcenie i dorobek, czy też osoby, których prace nie są patetycznie opisywane, promowane, powszechnie znane, ale tworzone są w określony sposób: oryginalny, nietuzinkowy i spójny?
Czy aby wyrazić swoją opinię na temat twórczości, nieświadomie potrzebujemy sugestii wyrażonych przez profesjonalistę? I czy dzieło widziane po raz pierwszy, jest tym samym, kiedy widzi się je kolejny raz?
Na te i inne pytania, chcemy szukać odpowiedzi razem z Artystami oraz Gośćmi. Pozbądźmy się ograniczeń. Dajmy się porwać nurtowi choćby subtelnie wzbudzanych myśli.
Pierwszy rzut oka może okazać się mylny.
Serdecznie zapraszamy,
Zespół Galerii „Apteka Sztuki”
Wernisaż: 9 sierpnia 2024, godz. 12.00.
Zapraszamy serdecznie na wystawę „Słodkie życie” Natalii Ciak.
Pod przewrotnym tytułem „Landscapes.” kryje się cykl obrazów, z których ani jeden nie jest klasycznym pejzażem. Wśród nich jest parę prac, które można by z pewnym trudem uznać za odmianę pejzażu miejskiego, ale już wnętrze salonu lub kościoła raczej nie mieści się w tej kategorii. Tym bardziej nie jest pejzażem widok rzymskiej via Fani przedstawiający scenę zamachu na Aldo Moro. Nie chodzi więc z pewnością o pejzaż w klasycznym rozumieniu malarskiej typologii, ale o „landscape” w szerszym antropologicznym sensie. „Land” w koncepcji, do której odnosi się artysta, oznacza ziemię, która nas zrodziła i uformowała i do której nieodwołalnie przynależymy. „Scape”, a właściwie etymologicznie „shape”, to kształt, jaki ludzie nadają swojej przestrzeni, aby ją zamieszkać, ale też forma lub raczej formy, w jakie człowiek świat ujmuje, aby go zrozumieć. Plac w Lizbonie na przykład, nie będzie więc na obrazie po prostu widokiem, ale będzie zawierał w sobie różne doświadczenia tego konkretnego miejsca oraz ideę placu, którą nosimy w sobie. To zakotwiczenie w uniwersalnym sensie sprawia, że tak trudno sceny z obrazów Alka umiejscowić w czasie – nie sposób określić pory dnia, roku, a nawet dekady. Forma przestrzeni jest bardziej zapisem pamięci niż fizycznym euklidesowym porządkiem. Ulotne wrażenia i emocje, które pochodzą z obserwacji świata, zostają włączone w struktury rozumienia tworząc nową syntezę. Przeniesiona na płótno ma szansę stać się zaczynem opowieści, którą każdy z nas, stając przed obrazem, ułoży dla siebie od nowa.
Alek Slon